Saturday, 24 February 2024

Tranfiguration... Przemienienie....

Mark 9:2-10

This is my Son, the Beloved

Jesus took with him Peter and James and John and led them up a high mountain where they could be alone by themselves. There in their presence he was transfigured: his clothes became dazzlingly white, whiter than any earthly bleacher could make them. Elijah appeared to them with Moses; and they were talking with Jesus. Then Peter spoke to Jesus: ‘Rabbi,’ he said ‘it is wonderful for us to be here; so let us make three tents, one for you, one for Moses and one for Elijah.’ He did not know what to say; they were so frightened. And a cloud came, covering them in shadow; and there came a voice from the cloud, ‘This is my Son, the Beloved. Listen to him.’ Then suddenly, when they looked round, they saw no one with them any more but only Jesus.
  As they came down from the mountain he warned them to tell no one what they had seen, until after the Son of Man had risen from the dead. They observed the warning faithfully, though among themselves they discussed what ‘rising from the dead’ could mean.



    This day, the Second Sunday of Lent moves us closer to the celebration of the Holy Triduum, to the Holy Days of the Passion and Resurrection of Jesus Christ. 

The second Sunday transfers us with Jesus, Peter, John, and James to the mountain distanced about 30 km from Nazareth, which we call the Transfiguration Mountain today. 

 

What happened, and what was the reason of the whole situation? To be able to understand this, we need to focus on time, when it happened. Christ was still teaching and preaching the Good News, but what must have come, it was before him, it means, the crucifixion, death, and humiliation from people. He knew, these days may have brought a lot of doubts and lack of faith in their hearts, and first the fear. Christ took the three Apostles, to strengthen the faith and the power of will, to rescue them before shame and fear, while the persecution of Jesus must come. During the Transfiguration, on the mountain, there are the two sign, Peter, John, and James see the Prophet of the Old Testament, Moses, and Elijah, the two constitutional persons for the Jews and the religion. The first one, took the Israelites to the Promised Land, giving the dignity as a nation, and the second one Elijah was a man, who fought for the obedience to God and the purity of faith for the Chosen Nation. After all, the Lord gave a powerful sign from Heaven, while the Father said; “This is my Son, the Beloved. Listen to him”. That moment and the declaration from heaven done God the Father were the complement of the revelation. This situation might have rescued them before fear and the despair, having seen the Lord scourged, humiliated, and killed for the sake of people around the world. 

 

From 20 centuries after his Resurrection, Jesus does the same, he gathers us on a mountain every single day, especially on the Sundays. He calls us to come to the Holy Eucharist, which is the memory of the Passion and the Resurrection of him. At every Mass, he transforms himself into the Body and Blood in a piece of bread and the drops of wine, to become present among us. He reveals his name in the Liturgy of the Word, we can get to know his name and love to everyone, listening his voice and teaching. The Mass is the Transfiguration Mountain for us, to where we go experience the living God. We come to strengthen our life, which is so often burdened of many things and worries. Jesus takes us with Peter, John, and James saying to us, here you are secure, because I have changed myself to feed you and protect you. At the Holy Mass we can find the shelter of God, who speaks, this is my Beloved Son, who breaks the bread for you, listen to him. 

 

May this Second Sunday of Lent and the journey to the Transfiguration Mountain make us aware, at least an hour a week (Sunday Mass), this is my time to meet Christ and to draw the help and strength of God. Amen. 

 

 


(Mk 9,2-10) 
Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden wytwórca sukna na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza”. Nie wiedział bowiem, co należy mówić, tak byli przestraszeni. I zjawił się obłok, osłaniający ich, a z obłoku odezwał się głos: „To jest mój Syn umiłowany, Jego słuchajcie”. I zaraz potem, gdy się rozejrzeli, nikogo już nie widzieli przy sobie, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych.


    Ten dzień, II Niedziela Wielkiego Postu przybliża nas do uroczystości Triduum Świętego, do Świętych Dni Męki i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa.

Druga niedziela przenosi nas z Jezusem, Piotrem, Janem i Jakubem na górę odległą około 30 km od Nazaretu, którą dziś nazywamy Górą Przemienienia.

 

Co się stało i jaka była przyczyna całej sytuacji? Aby to zrozumieć, musimy skupić się na czasie, kiedy to się wydarzyło. Chrystus nadal nauczał i głosił Dobrą Nowinę, ale to, co musiało nadejść, było przed Nim, to znaczy ukrzyżowanie, śmierć i upokorzenie ze strony ludzi. Wiedział, że te dni mogły przynieść w sercach Apostołów wiele wątpliwości i brak wiary, a przede wszystkim strach. Chrystus wziął trzech z nich, aby umocnić wiarę i siłę woli, by ich uratować przed wstydem i strachem, gdy nadejdzie prześladowanie Jezusa. Podczas Przemienienia na górze mają miejsce dwa znaki: Piotr, Jan i Jakub widzą Proroków Starego Testamentu, Mojżesza i Eliasza, dwie osoby konstytucyjne dla Żydów i ich religii. Pierwszy z nich zabrał Izraelitów do Ziemi Obiecanej, nadając godność narodowi, a drugi Eliasz był człowiekiem, który walczył o posłuszeństwo Bogu i czystość wiary Narodu Wybranego.  Pan dał potężny znak z nieba, głos Ojca; „To jest mój Syn, Umiłowany. Jego słuchajcie". Chwila i oświadczenie z nieba złożone przez Boga Ojca były dopełnieniem objawienia. Ta sytuacja mogła ich ocalić przed strachem i rozpaczą, widząc Pana ubiczowanego, poniżonego i zabijanego dla dobra ludzi na całym świecie.

 

Od dwudziestu wieków po swoim Zmartwychwstaniu Jezus czyni to samo, każdego dnia gromadzi nas na górze, zwłaszcza w niedziele. Wzywa nas, abyśmy przyszli na Najświętszą Eucharystię, która jest pamiątką Jego Męki i Zmartwychwstania. Podczas każdej Mszy św.  On przemienia się w postacie Ciała i Krwi w kawałku chleba i kroplach wina, aby stać się obecnym wśród nas. Objawia Swoje imię w Liturgii Słowa, możemy poznać Jego miłość do każdego, wsłuchując się w Jego głos i nauczanie. Msza Święta jest dla nas Górą Przemienienia, do której idziemy, aby doświadczyć żywego Boga. Przychodzimy, aby wzmocnić swoje życie, które tak często jest obciążone wieloma sprawami i zmartwieniami. Jezus zabiera nas z Piotrem, Janem i Jakubem, mówiąc do nas: tutaj jesteście bezpieczni, ponieważ Ja się przemieniłem, aby was karmić i chronić. We Mszy Świętej możemy znaleźć schronienie Boga, który mówi, to jest mój Umiłowany Syn, który dla Was łamie chleb, słuchajcie Go.

 

Niech ta II Niedziela Wielkiego Postu i wędrówka na Górę Przemienienia uświadomią nam, że przynajmniej przez godzinę w tygodniu (niedzielna Msza św.), jest to mój czas na spotkanie z Chrystusem i zaczerpnięcie pomocy i łaski Bożej. Amen.


Friday, 16 February 2024

Going to a desert... Wyjście na pustynię...

 


Mark 1:12-15

Jesus was tempted by Satan, and the angels looked after him

The Spirit drove Jesus out into the wilderness and he remained there for forty days, and was tempted by Satan. He was with the wild beasts, and the angels looked after him.
  After John had been arrested, Jesus went into Galilee. There he proclaimed the Good News from God. ‘The time has come’ he said ‘and the kingdom of God is close at hand. Repent, and believe the Good News.’

    Last Wednesday we have started the annual Lent for 40 days of our preparation to the greatest celebration of the Christ’s Passion and Resurrection. The most important solemnity needs the proper way of the spiritual condition beforehand. This period puts a lot of effort before us, to be done, but it brings the joy of the expectation to the greatest victory of the God’s Son in the history. A lot depends on my own will and intention; how do I want to use this time. 

 

On the First Sunday of Lent, we go with Jesus to the desert. Today we read the Gospel of Mark, reporting on that moment. Saint Mark is a bit modest with the description of the whole situation. He says, Jesus went to a lonely place for 40 days, having been tempted by the enemy, the author does not give the attributes of temptation (bread, power, richness), as the other Evangelists do. 

 

Mark is a person, who distributes the message in the way of modesty. The Church following the disciple of Christ, wants to invite us to the simplicity of the experience of Lent. Why? These 40 days are not the cause to proof something to me or to others. This is not a time, to show, I can do a lot of things in this special moment, because I am more willing to the that, which is more difficult beyond this time. I feel much more motivation in my life. 

 

The simplicity of the Gospel and Jesus say, there is no time for competition, and for the spiritual proof either, but the Lord tells me, come with me with humble heart and proof to me, that you are willing to open your heart. Let turn the vector of the attention from me to God. I can change your life, not you, says the Lord. 

 

I do not need to play a hero before me and others, it’s needed one thing, to allow, that Christ would work in me. His grace has the power to change my heart and mind. I need proof to Jesus Christ, that I am ready to come with him to a desert of this Lent, and he is the person, who can change me in my freedom. 

 

Jesus Christ, the Son of God, gain me for you on these days. Amen.  

 



(Mk 1,12-15) 

Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś Mu usługiwali. Po uwięzieniu Jana przyszedł Jezus do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.


    W ubiegłą środę rozpoczęliśmy coroczny 40-dniowy Wielki Post przygotowujący do największej uroczystości Męki i Zmartwychwstania Chrystusa. Najważniejsza uroczystość wymaga wcześniejszego zadbania o kondycję duchową. Okres ten stawia przed nami wiele wysiłku do wykonania, ale przynosi radość oczekiwania na największe w dziejach zwycięstwo Syna Bożego. Wiele zależy od mojej woli i intencji; jak chcę wykorzystać ten czas.

 

W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu idziemy z Jezusem na pustynię. Czytamy dzisiaj Ewangelię Marka, relacjonującą ten moment. Święty Marek jest nieco skromny w opisie całej sytuacji. Autor mówi, że Jezus udał się na miejsce samotne na okres 40 dni, będąc kuszony przez wroga, Marek nie podaje atrybutów pokusy (chleb, moc, bogactwo), jak to czynią inni Ewangeliści.

 

Święty Marek jest osobą, która przekazuje przesłanie w sposób skromny. Kościół podążając za uczniem Chrystusa, pragnie nas zaprosić do prostoty doświadczenia Wielkiego Postu. Dlaczego? Te 40 dni nie są powodem do udowadniania czegoś sobie ani innym. To nie jest czas na pokazywanie, że w tym szczególnym momencie mogę zrobić wiele rzeczy, ponieważ jestem bardziej zmotywowany w stosunku do tego, co jest trudniejsze do uczynnienia poza tym czasem. Czuję większą motywację w swoim życiu.

 

Prostota Ewangelii i Jezus mówią, że nie ma czasu na rywalizację, ani na duchowe udowadnianie czegokolwiek. Pan mi mówi, pójdź ze mną z pokornym sercem i udowodnij mi, że chcesz otworzyć swój umysł. Pozwól zmienić wektor uwagi z siebie na Boga. Ja mogę zmienić Twoje życie, a nie Ty – mówi Pan.

 

 Nie muszę grać bohatera przede mną i innymi, potrzebne jest jedno, pozwolić, aby Chrystus działał we mnie. Jego łaska ma moc przemienić moje serce i umysł. Potrzebuję powiedzieć Jezusowi Chrystusowi; jestem gotowy pójść z Nim na pustynię tego Wielkiego Postu, a On jest Osobą, która może mnie przemienić w mojej wolności.

 

Jezu Chryste, Synu Boży, zdobądź mnie w tych dniach dla siebie. Amen.

Saturday, 10 February 2024

Go in peace... Idź w pokoju...




Mark 1:40-45

The leprosy left the man at once, and he was cured

A leper came to Jesus and pleaded on his knees: ‘If you want to’ he said ‘you can cure me.’ Feeling sorry for him, Jesus stretched out his hand and touched him. ‘Of course I want to!’ he said. ‘Be cured!’ And the leprosy left him at once and he was cured. Jesus immediately sent him away and sternly ordered him, ‘Mind you say nothing to anyone, but go and show yourself to the priest, and make the offering for your healing prescribed by Moses as evidence of your recovery.’ The man went away, but then started talking about it freely and telling the story everywhere, so that Jesus could no longer go openly into any town, but had to stay outside in places where nobody lived. Even so, people from all around would come to him.

    The Six Sunday in Ordinary Time gives us the Gospel of Mark, which reports about another healing, done by Jesus. In this case, Christ meets a leper, who begged him to help him to be cleaned from the leprosy. Why was this man so determined? To understand the whole situation, we need to reach for the First Readings of today, from the Book of Leviticus. In the reading may find the whole explanation of the situation, in which the man has been found himself. 

 

It was horrible sickness, huge physical pain of body. This man suffered big pain, but according to the Jewish regulations and rules, he was excluded from the whole group of healthy people. 

 

This discrimination was much more painful, than his bodily discomfort. The mental exile and stigmatising of his disease were unbearable. If we get to understand of his situation, his determination has become understandable for us. 

 

He comes to Jesus, asking, if you want to, cure me, please. The answer of Jesus was sudden, yes, I want to, be cured. This passage of the Gospel confirms about the truth, yes, Jesus wants to cure us. He wants to take all the diseases, which are not necessary in my life, those not bringing sanctifying grace and are not causing our redemption. God allows for these suffering, which bring glory to him or make us more open to work of my own sanctification.

Curing the leper, Jesus was considering, that the leprosy was not necessary in his life, and the whole situation was not causing God’s glory. This event gives us another thought, God give us the necessity of a struggle and hassle for the improving of my spiritual life, not for punishment.

 

What does Jesus do yet towards this man? He says, you are well, again, but do not tell anyone, what was happened with you, but go the priest and make the offering for your healing. The intention of Christ was, give glory to the Lord, do everything what the faith required, but the key point is, let meditate and understand, what God has done for you. 

 

The work of Jesus should have been done in the heart of a man, to able to experience great miracle of the Lord. Otherwise, all these things become a pride and commotion around a person. 

 

Jesus says, do not tell others about it, what is happening in your heart, but meditate it, to understand, what God wants to say to you. Experience first great glory of the Lord and kindness of Christ in your life. Many people break the confidence between them and God, talking about everything what is done in their hearts. Choosing this way, they make a lot of disruption and noise, following the way of pride. 

 

Keep in secret great works of God in you, and meditate, how the Lord is Great and Almighty, do not make public about your whole relationship to God, but try to understand his interference into a human heart. 

 

 

May the situation of the today’s Gospel help us to understand God’s presence in my life, which always is leading us to eternal goodness.  Amen.   

 

 


(Mk 1,40-45) 
Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę, bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił ze słowami: „Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.


    Szósta Niedziela Zwykła przekazuje nam Ewangelia Marka, która opisuje kolejne uzdrowienie dokonane przez Jezusa. W tym przypadku Chrystus spotyka trędowatego, który błagał go, aby pomógł mu oczyścić się z trądu. Dlaczego ten człowiek był tak zdeterminowany? Aby zrozumieć całą sytuację, trzeba sięgnąć do dzisiejszego Pierwszego Czytania, z Księgi Kapłańskiej. W lekturze można znaleźć całe wyjaśnienie sytuacji, w której sam się znalazł.

 

To była straszna choroba, ogromny ból fizyczny zgniłego ciała. Człowiek ten doznał wielkiego bólu, lecz zgodnie z żydowskimi przepisami i zasadami został wykluczony z całej grupy ludzi zdrowych.

 

Ta dyskryminacja była o wiele bardziej bolesna niż dyskomfort cielesny. Psychiczne wygnanie i napiętnowanie jego choroby były nie do zniesienia. Jeśli zrozumiemy jego sytuację, determinacja stanie się dla nas zrozumiała.

 

Przychodzi on do Jezusa i pyta, czy chcesz mnie uzdrowić, proszę o to. Odpowiedź Jezusa była nagła: tak, chcę cię wyleczyć. Ten fragment Ewangelii potwierdza prawdę: tak, Jezus chce nas uzdrowić. Chce wziąć na siebie wszystkie choroby, które są mi w życiu niepotrzebne, nie przynoszą łaski uświęcającej i nie powodują naszego odkupienia. Bóg dopuszcza te cierpienia, które przynoszą Mu chwałę lub czynią nas bardziej otwartymi na dzieło własnego uświęcenia.

Uzdrawiając trędowatego, Jezus uważał, że trąd nie jest mu potrzebny w życiu i że cała sytuacja nie przynosi chwały Bożej. To wydarzenie daje nam jeszcze jedną myśl: Bóg dał nam konieczność walki i trudu dla poprawy mojego życia duchowego, a nie dla kary.

 

Co Jezus jeszcze uczynił wobec tego człowieka? Powiedział: znowu jesteś zdrowy, ale nie mów nikomu, co się z tobą stało, idź do kapłana i złóż ofiarę za swoje uzdrowienie. Zamiarem Chrystusa było oddanie chwały Panu, czynienie wszystkiego, czego wymagała wiara, ale kluczową kwestią jest to aby zrozumieć, co Bóg ma dla ciebie uczynił.

 

Dzieło Jezusa powinno dokonać się w sercu człowieka, aby móc doświadczyć wielkiego cudu Pana. W przeciwnym razie wszystkie te rzeczy staną się dumą i zamieszaniem wokół osoby.

 

Jezus mówi, nie opowiadaj innym o tym, co dzieje się w twoim sercu, ale rozmyślaj o tym, aby zrozumieć, co Bóg chce ci powiedzieć. Doświadcz w swoim życiu wpierw wielkiej chwały Pana i dobroci Chrystusa. Wiele osób łamie zaufanie między sobą a Bogiem, rozmawiając o wszystkim, co dzieje się w ich sercach. Wybierając tą drogę, czynią wiele zamieszania i hałasu, podążając drogą pychy.

 

Zachowajmy w tajemnicy wielkie dzieła Boże w sobie i rozmyślajmy o tym, jak Pan jest Wielki i Wszechmogący, nie ujawniając publicznie całej naszej relacji z Bogiem, ale starajmy się zrozumieć Jego ingerencję w ludzkim sercu.

 

 

Niech sytuacja dzisiejszej Ewangelii pomoże nam zrozumieć obecność Boga w moim życiu, która zawsze prowadzi nas do dobra wiecznego. Amen.


Saturday, 3 February 2024

The Treasure of prayer... Dar modlitwy...

Mark 1:29-39

He cast out devils and cured many who were suffering from disease

On leaving the synagogue, Jesus went with James and John straight to the house of Simon and Andrew. Now Simon’s mother-in-law had gone to bed with fever, and they told him about her straightaway. He went to her, took her by the hand and helped her up. And the fever left her and she began to wait on them.
  That evening, after sunset, they brought to him all who were sick and those who were possessed by devils. The whole town came crowding round the door, and he cured many who were suffering from diseases of one kind or another; he also cast out many devils, but he would not allow them to speak, because they knew who he was.
  In the morning, long before dawn, he got up and left the house, and went off to a lonely place and prayed there. Simon and his companions set out in search of him, and when they found him they said, ‘Everybody is looking for you.’ He answered, ‘Let us go elsewhere, to the neighbouring country towns, so that I can preach there too, because that is why I came.’ And he went all through Galilee, preaching in their synagogues and casting out devils.


    The 5th Sunday of the Ordinary Time stops us still in Capernaum, in the city of St. Peter and Andrew, while Jesus was preaching The Good News and working so hard to help people with their problems of daily life. 

 

Every day Christ was busy, having met people, who expected from him the intervention. His life was filled with duties and the willingness of help, he was the most expecting person in Capernaum, because the society wanted to see a miracle. 

 

Reading the Gospel, one situation may turn eyes to something. While the Apostles were seeking Jesus, saying in the tone of complain, that everyone is looking for you, Christ did something what may make us amazed, he was praying in the very early morning. Among a lot of work, he found a place and time to pray, to meet with his Father. Through this attitude he shows to us the balance in the between of work and time to meet with the Heavenly Father. This meeting we call a prayer. That situation warns us before too big activism, which takes over the place for proper time of spirituality and meditation of God’s word. A man can be so preoccupied of the daily affairs, making an accuse, I have no time for something more, even for my daily prayer. Jesus indicates by himself, I can accommodate may duties and time for God, if I want to.

 

Therefore, I hear about prayer, automatically I think, that’s my routine of a morning or evening time to God. It is some part of truth, but not in fully of the meaning to this matter. I may have a feeling, I offer couple minutes per day, and my obligatory is done. That attitude shows a relationship of a slave, I have offered my time to the Lord, I am free and honest to him. 

 

Jesus Christ puts quite a different concept of prayer, as the time of being in the presence of God. According to the Gospel of Mark, he spent more then 10 minutes, probably it was about a couple of hours. My prayer is not about time and words only, but it is my presence in the space and orbit of God. So often I need to talk about anything, he understands every though of mine, emotions, and feelings. He welcomes me to turn my heart and mind toward him, without word, to be able to listen to him. 

It does not matter, that, at the same time I may have “a storm of thoughts” in my mind, a lot of anxiety, fears, uncertainty, non-balance of moods. For many of us, it may be a boring time, but I give my time to him, and I am in his loving space. The author of the Psalm 17, verse 8 writes; “… keep me as the apple of my eye, hide me in the shadow in your wings form the wicked who despoiled me.” Time for God might become my shelter. I have got to know a story of a man, who has suffered of fear and stress. In his mind have been a lot of thoughts, which make him afraid of. On every day, that man with his impediments has felt safety in the front of the Blessed Sacrament, while he has been in the presence of God, under his wings, as the psalmist writes in his text. 

 

One of my favored saints, John Maria Vianney gave an example of prayer in his life. As the parish priest in Ars, he covered the brother priests, who got ill. At that time, he traveled walking. He had a feeling, while he was traveling, the prayer was for him a pleasure, although he had a lot of time. He was not bored, but happy praying to God. During his sermons, he indicated, the proper willingness to offer time to God, this is like water for a fish, the same the soul feels itself in the hands of God. 

 

Let’s go so often with Jesus to a lonely place of my life to hide myself into the wings of God, who protects me. Amen. 

 

 

 





Jezus po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On zbliżył się do niej i ująwszy ją za rękę podniósł. Gorączka ją opuściła i usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”. Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.



    V Niedziela Zwykła zatrzymuje nas jeszcze w Kafarnaum, w mieście św. Piotra i Andrzeja, w czasie, kiedy Jezus głosił kazania i ciężko pracował, aby pomóc ludziom w ich problemach życia codziennego.

 

Chrystus każdego dnia był zajęty spotykaniem ludzi, którzy oczekiwali od Niego interwencji. Jego życie było wypełnione obowiązkami i chęcią pomocy, był najbardziej oczekiwaną osobą w Kafarnaum, bo społeczeństwo oczekiwało na cud.

 

Czytając Ewangelię nasz wzrok zwraca się ku jednej sytuacji. Podczas gdy Apostołowie szukali Jezusa, mówiąc tonie narzekania, że wszyscy szukają Ciebie, Chrystus uczynił coś, co może nas zdziwić, modlił się już od samego rana. Wśród wielu zajęć znalazł miejsce i czas na modlitwę, na spotkanie z Ojcem. Poprzez tą postawę pokazuje równowagę pomiędzy pracą a czasem spotkania z Ojcem Niebieskim, który nazywamy modlitwą. Ta sytuacja ostrzega nas przed zbyt dużym aktywizmem, który zastępuje właściwy czas dla duchowości i medytacji słowa Bożego. Człowiek może być tak zajęty codziennymi sprawami, usprawiedliwiając się, że nie mam czasu na nic więcej, nawet na codzienną modlitwę. Jezus sam wskazuje, że jeśli zechcę, to potrafię dostosować się do obowiązków i do czasu dla Boga.

 

Kiedy słyszę o modlitwie, automatycznie myślę, że jest to mój poranny lub wieczorny zwyczaj spędzania czasu z Bogiem. Jest to część prawdy, ale nie do końca w tej kwestii. Może mam przeczucie, że oferuję kilka minut dziennie i moje obowiązki się dopełniły. Taka postawa świadczy o relacji niewolnika, oddałam swój czas Panu, jestem wobec Niego wolny i uczciwy.

 

Całkiem inną koncepcję modlitwy jako czasu przebywania przed Bogiem przedstawia Jezus Chrystus. Według Ewangelii Marka spędził On tam więcej niż 10 minut, prawdopodobnie było to około kilku godzin. W mojej modlitwie nie chodzi tylko o czas i słowa, ale o moją obecność w przestrzeni i orbicie Boga. Często nie muszę mówić czegokolwiek, on rozumie każdą moją myśl, emocje i uczucia. Przyjmuje mnie, abym bez słów zwrócił ku Niemu swoje serce i umysł, aby móc Go słuchać.

Nie ma to znaczenia, kiedy jednocześnie mogę mieć w głowie „burzę myśli”, dużo niepokoju, lęków, niepewności, braku równowagi nastrojów. Dla wielu z nas może to być nudny czas, ale poświęcam Bogu swój czas i jestem w Jego kochającej przestrzeni. Autor Psalmu 17, werset 8 pisze; „…Strzeż mnie jak źrenicy oka; w cieniu Twych skrzydeł mnie ukryj. 


Czas dla Boga może być moim schronieniem. Poznałam historię człowieka, który przeżywał strach i stres. W jego głowie kłębiły się myśli, których się bał. Każdego dnia ten człowiek ze swoimi wadami czuł się bezpieczny przed Najświętszym Sakramentem, będąc w obecności Boga, pod Jego skrzydłami, jak pisze psalmista w swoim tekście.

 

Jeden z moich ulubionych świętych, Jan Maria Vianney, dał przykład modlitwy w swoim życiu. Jako proboszcz w Ars zastępował braci księży, którzy zachorowali. W tym czasie dużo podróżował pieszo. Miał poczucie, że w podróży modlitwa była dla niego przyjemnością, chociaż miał dużo czasu. Nie był znudzony, ale szczęśliwy, że modlił się do Boga. W jednym z jego kazań, wskazał na właściwą chęć ofiarowania czasu Bogu. To jak ryba czuje się w wodzie, tak samo dusza czuje się w rękach Boga.

 

Przechodźmy często z Jezusem w samotne miejsce mojego życia, aby ukryć się pod skrzydłami Boga, który mnie chroni. Amen.

Come to adore Him... Przybądź aby oddać Jemu cześć...

  Luke 2:1-14 'In the town of David a saviour has been born to you' Caesar Augustus issued a decree for a census of the whole world ...